sobota, 11 kwietnia 2015

Od Victorii-Azelf

Wstałam podekscytowana z łóżka. Dziś chciałam się zająć treningiem Gible.  Zajrzałam do szafy. Jakieś luźne ciuchy by się przydały. Wzięłam dresy i koszulkę z krótkim rękawem.  Zeszłam na dół. Nasypałam do miseczki karmy i sama zajęłam się sobą. Gible od razu się rzucił na jedzenie. Zaśmiałam się i zajrzałam do lodówki. Wyjęłam z niej mało i szynkę. Wzięłam chromkę chleba i szybko połączając to wszystko stworzyłam kanapkę. Usiadłam na krześle i po woli zaczęłam przeczuwać posiłek. Gible skończył i dalej nie mogłam zjeść na spokojnie. Szybko pożarłam resztę kanapki  i wzięłam bluzę.  Wyszłam na dwór.  Gible siłą zmusiłam do siedzenia w pokeballu. Było trudno, ale w końcu uległ. Zadowolona z sukcesu wyszłam z domu. Idąc usłyszałam jakieś dźwięki, ale po chwili ucichły. Nie przejęłam się nimi i szłam dalej. W końcu doszłam  na polankę. Zadałam Gible polecenia, a on atakował skałę. Uśmiechnęłam się. Miło było sobie potrenować. Znowu usłyszałam takie same dźwięki. Tym razem one bardziej mnie zaintrygowały. Machnęłam w stronę mego pokemona ręką, ten gest miał oznaczać że ma za mną iść. Ciekawe jak wyglądał w oczach mojego podopiecznego. Zastanawiałam się jeszcze chwile, patrząc jak pokemon staje obok mnie. Dźwięk znowu się rozległ. Jak dla mnie była w nim smutek. Najpewniej to jakiś pokemon. Trzeba to sprawdzić. Powtórzyłam ten sam gest dłonią, a  Gible spojrzał na mnie jak na wariatkę. To musiało dziwnie wyglądać. Biegłam w stronę dźwięku, który nie opadał. Wręcz z sekundy na sekundę był głośniejszy. Doszłam na kolejną polanę. Zobaczyłam tam dorosłą kobietę i dwóch mężczyzn. Naprzeciwko nich stał nieznany mi pokemon. Przykucnęłam w krzakach i wyjęłam pokedex. Azel, legendarny pokemon.. Dalej nie słuchałam. To legendarny pokemon! W dzieciństwie miałam tą przyjemność i zobaczyłam jednego legendarnego pokemona. Pamiętam to bardzo dobrze. Otrząsnęłam się i  patrzałam co ludzie robią temu pokemonowi. Otoczyło go 10 pokemonów. Wszystkie go atakowały na znak właścicieli. W tym samym czasie. Nie mogłam jak mu  pomóc, byłam tu tylko ja. Nagle wpadłam na pomysł. Pobiegłam na inną polankę, na której było dużo pokemonów. Powiedziałam coś do Gible, a on im to przekazał. Pokemony nas wysychały i poszły za nami. Zaprowadziliśmy je na polanę, na której walczył Azelf z 10 pokemonami. Pokemony z lasu zaczęły atakować resztę, w obronie Azelf. Uśmiechnęłam się. Ludzie uciekli. Azelf był mocno wyczerpany. Podbiegłam do niego i podałam mu kilka jagód. Poczuł się lepiej. Grzebiąc w torebce, wypadł mi pusty pokeball. Azelf go dotknął. Po chwili znajdował się w nim. Otworzyłam usta z wrażenia. Nie wyszedł. Złapałam legendarnego pokemona! Wypuściłam Azelf a on zaczął z radości latać w okół mnie. Potem bawił się z Gible. Uśmiechnęłam się. Wstałam i razem z moimi pokemonami wróciłam do domu, w dobrym nastroju. Pokazałam mamie legendarnego pokemona, a ona omal z wrażenia nie dostała zawału. Miałam jeszcze brata i siostrę. Też mi zazdrościli. Ojciec mnie pochwalił. Byłam szczęśliwa. Złapałam legendarnego pokemona i wciąż nie mogłam w to uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz