poniedziałek, 4 maja 2015

Blog przeniesiony

Blog przeniesiony na inną stronę. Ten zawieszam. Mam nadzieję że tam będzie aktywność :)
Administratorka Aria.

niedziela, 12 kwietnia 2015

OD coda C.D Arii

- Widać, że są sobie równi - Uśmiechnąłem się a przy tym chowałem pokemona
- Mas rację - Również schowała pokemona - To co teraz robimy?
- Hmm, a może pospacerujemy?
- Okej, no to chodźmy
Kiedy tak szliśmy rozmawialiśmy ze sobą. Nagle ujrzeliśmy Smeargle malującego na murze
Obydwoje zainteresowaliśmy się pokemonem. Powoli zaczęliśmy do niego podchodzić. Kiedy byliśmy już zaledwie metr od niego, Smeargle odwrócił się w naszą stronę i zaczął nas atakować. Ja wraz z Arią zwinnie unikaliśmy ataków jednak w pewnym momencie obydwoje przewróciliśmy się. Obydwoje chwyciliśmy się za głowy i spojrzeliśmy się na podchodzącego do nas Smeargle'a. Kiedy był przed nami staną i nie wiedząc czemu wyciągnął język i przechylił głowę po czym zaczął się śmiać. Spojrzałem się na Arię a ona na mnie
<Aria?>

OD Anili-Uxie i Pichu.

Wstałam z łóżka.Sandile już jadł swoje śniadanie.Uczesałam włosy,zjadłam śniadanie i wyszłam z Sandile nad Jezioro Mądrości.Przed domem latały Pidovy.Dałam im kilka kawałków chleba i poszłam dalej z Sandailem.Kilka minut później zobaczyłam jakąś dziewczynę na Salamansie.Leciała w stronę Jeziora Mądrości .Wydawało mi się to dość podejrzane.Zaczęłam biec za Salamancem i dziewczyną.Po drodze wyciągnęłam pokedex.Bagon kiedy przybierze ostateczną formę wreszcie realizuje swoje największe marzenie o lataniu. Bardzo silny pokemon, atakuje przeciwników ziejąc ogniem.Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam Azelfa zamienionego w kamień i Mespita i Uxie walczącyxh z dziewczyną i Salamancem.
 
Uxie zaatakował Salamance Psychic . Wyciągnęłam pokedex.Uxie jest mały i szary, posiada dwa ogony które zakończone są czerwonymi klejnotami. Ma częściowo żółtą twarz, a na czole znajduje się kolejny klejnot. Ze względu na to, że może zniszczyć pamięć tych, którzy spojrzą w jego oczy, ma je zawsze zamknięte. Jest najinteligentniejszym pokemonem, stworzył całą wiedzę o świecie pokemon.Uxie unikał promieni które zamieniały w kamień ale za którymś razem nie uniknął go i został zamieniony w kamień.podbiegłam i złapałam go.
-Nie ruszaj go!-Krzyknęła dziewczyna.Nie odpowiedziałam zaczęłam uciekać z Uxie na rękach.Dziewczyna celowała promieniem we mnie i Sandile.Drugi raz trafiła Uxie i ten nie był już kamieniem.Trzymałam go mocno.
-Sandile Knock Off !-Krzyknęłam.Atak trafił ale Salamance nie odniósł dużych obrażeń.W tedy atak elektryczny uderzył w Salamance.Salamance upadł a dziewczyna znowu celowała w Uxie.W tedy atak elektryczny ten sam co zranił Salamance zaatakował dziewczynę.W tedy za krzaków wybiegł Pichu.Zawiał mocny wiatr porwał Pichu.Sandail go złapał ale sam poleciał. później Uxie złapał Sandile ale również poleciał.W  końcu złapałam Uxie i odwróciłam się w drugą stronę.Nadleciał helikopter i zabrał dziewczynę która schowała Salamance do pokeballa.Odlecieli i puściłam pokemona.Dałam wszystkim kilka jagód.Wyleciał mi jeden pusty pokeball.Uxie go dotknął nie wychodził co oznaczało że mam nowego pokemona!.Pichu zaczął skakać.Nie wiedziałam o co mu chodzi w końcu wyciągnął mi z plecaka pokeball.Również go dotknął.Nie wychodził co oznaczało że mam drugiego pokeomna!.Szczęśliwa wruciłam do domu.
KONIEC

Od Arii Do Cody

Wyszłam z domu. Jak zwykle towarzyszył mi Gible. Chciałam z nim potrenować lecz jak zwykle usiadł i nic nie robił. Przełożyłam więc plany. Dzisiaj będziemy leniuchować. Dotarłyśmy na łąkę pełną kwiatów. Wyjęłam Oran Jagody. Gible od razu zaczęła jeść. Ja położyłam się i wpatrywałam w chmury. Po chwili mój pokemon uczynił to samo. Minęło trochę czasu. Nagle podszedł do nas jakiś trener.
- Również ma Gible - Pomyślałam. Usiadłam a potem wstałam.
- Hejka. - Powiedział. - Jestem Coda.
- A ja Aria. - Odpowiedziałam. - Miło poznać.
- Mi również. - Rzekł uśmiechając się. Moja Gible podeszła do jego towarzysza. Zaczęli się bawić. Po paru minutach mój pokemon się przewrócił przez przypadek. Drugi stworek zaczął się śmiać.
Gible wstała po czym go uderzyła. Teraz to ona się śmiała. I tak toczyła się ich zabawa.
- Coda, a może rozegramy pojedynek? - Zapytałam. Chłopak kiwnął głową. Nasze pokemony ustawiły się gotowe do bitwy.
- Gible Ogrom! - Krzyknęłam. Wróg zakopał się. Mój pokemon także to uczynił. Teraz przeciwnicy walczyli w podziemiach. W jednej chwili wyskoczyli uderzając się. Powstała chmura dymu. Po jej zniknięciu ujrzeliśmy pokemony nie zdolne do walki.
<Coda?>

Od Coda ~ Mesprit

Obudziłem się jak zawsze - wcześnie rano. Kiedy ja wstałem to i Gible musiał wstać. Zeszliśmy po schodach do kuchni a tam zaparzyłem sobie herbatę, przygotowałem dwie kanapki oraz podałem karmę Giblowi. W tym samym czasie zaczęliśmy jeść. W pewnym momencie przeszyło mnie dziwne uczucie. Kiedy ustało zdecydowałem, że pójdę się przejść. Wziąłem Giblea na ręce. Kiedy wyszedłem z domu odłożyłem Gible'a na ziemię i zacząłem iść. Po kilku minutach znalazłem się w lesie. Wędrowałem drogą obserwując otaczającą mnie przyrodę. Nagle znalazłem się przy jakimś jeziorze. Zaciekawiony wyciągnąłem mapę i zacząłem szukać owego jeziora. Po kilu minutach odnalazłem to miejsce. Jak się okazało znajduję się w obszarze trzech jezior. Jezioro przy którym się znajdowałem zwało się Jezioro Opiekunów. Schowałem mapę i zacząłem się rozglądać po całym tym obszarze. Po chwili znalazłem pozostałe jeziora. Kiedy zacząłem wracać do Jeziora Opiekunów usłyszałem jakieś dziwne odgłosy. Kiedy się odwróciłem ujrzałem lekkie zarysy jakiegoś pokemona. Nie interesowałem się tym zbytnio więc zacząłem znów iść. Nad Jeziorem Opiekunów usiadłem i poczęstowałem Gible'a smakołykami. Siedziałem tam dość długo. Nagle usłyszałem te same dziwne dźwięki co przedtem. Zacząłem się rozglądać aż tu nagle nad jeziorem ujrzałem postać pokemona. Niestety nie trwało to zbyt długo ponieważ pokemon zniknął. Zdziwiony stanąłem z miejsca wciąż się rozglądając. Pomyślałem, że to pewne mi się zdawało. Zrezygnowany schowałem Gible'a do pokeballa i zacząłem iść. Kiedy ruszyłem na przód nagle uderzyłem coś. Przewaliłem się na ziemię a kiedy spojrzałem się w górę aby zobaczyć w co walnąłem niczego nie zobaczyłem. Zdziwiony wstałem i zacząłem się rozglądać po czym zacząłem iść tyłem. Wtedy znów na coś wpadłem lecz wtedy "to coś" odezwało się. Kiedy się odwróciłem ujrzałem szaro-różowego pokemona który mi się przyglądał. Nagle jakby się dopiero teraz zorientował stał się niewidzialny. Zdziwiony odszedłem kilka kroków do tyłu kiedy nagle usłyszałem jakiś pojazd. Kiedy obejrzałem się za siebie zobaczyłem olbrzymi samochód terenowy z którego wyszli dziwni ludzie którzy zaczęli się na mnie patrzeć
- Odejdź stąd chłopcze, my tu polujemy!
- Co?
- Odejdź! Już! - Wtedy ludzie ominęli mnie i podbiegli do jeziora przy którym byłem
Zaciekawiony tym wszystkim podszedłem do nich a kiedy oni się zorientowali, że ja tu nadal jestem znów zaczęli krzyczeć
- Nie rozumiesz czy co?! Wypad stąd mały!
- Pójdę ale dopiero wtedy kiedy powiecie mi na co polujecie
- To cię nie powinno interesować - Powiedział jeden
Zapadła krótka cisza którą jeden z nich przerwał
- Widzę, widzę je!
- Gdzie? - Pytali się nawzajem
- Spójrzcie!
Spojrzałem się tam gdzie oni. Nagle ujrzałem tą samą postać co przedtem
- Mamy jednego z nich! Łapać tę legendę!!
Kiedy usłyszałem, że jest to legendarny pokemon znieruchomiałem. Wtedy nadleciał olbrzymi Salamence. Kiedy wylądował ujrzałem na jego grzbiecie kobietę która po chwili spojrzała się na mnie
- Co on tu robi?  Zapytała
- N-Nie wiem - Odpowiedział jeden z nich
- Głupcy!
- Przepraszam! Kim jesteś? - Zapytałem
- Nazywam się Łowczyni J. Co ci do tego?
Wtedy znów odezwał się jeden z tamtych pracowników a wtedy ukazał się ten sam pokemon. Zaczęli z nim walczyć jednak pokemon przebiegle unikał ataków. Kiedy oberwał kilka razy pojawiły się jeszcze dwa które zaczęły mu pomagać. Wszyscy trzej zaczęli walczyć z grupą przestępców. Nagle niejaka Łowczyni J użyła jakiegoś promienia który po trafieniu jednego z trzech pokemonów zamroził go a pokemon stał się kamieniem. Podbiegłem do kobiety i zacząłem się z nią szarpać jednak ona po chwili odepchnęła mnie i trafiła tego pokemona przez którego się wiele razy przewróciłem
Kiedy pokemon zaczął spadać zacząłem biec. Na szczęście zdołałem go złapać. Odłorzyłem go i wziąłem swój pokeball po czym wypuściłem Gible'a. Zacząłem z nimi walczyć. Po kilku minutach nadjechała sierżant Jenny która złapała szajkę. Podbiegłem do dwóch skamieniałych pokemonów i wziąłem je na ręce po czym podszedłem do Łowczyni J
- A co z nimi? Odmroź ich!
Łowczyni J zrobiła to o co prosiłem ponieważ sierżant Jenny ją zmusiła. Po kilku minutach sierżan Jenny wraz z szajką odjechała wozem policyjnym. Nie myśląc dłużej zacząłem odchodzić kiedy nagle zatrzymał mnie szaro-różowy pokemon. Zaczął do mnie coś mówić jednak nic z tego nie zrozumiałem. Wtedy wyciągnąłem pokedex. Mesprit pokemon Wzruszenie. Jest typu psychicznego. Nie ewoluuje. Mesprit przypomina trochę szaro-różowego zająca, ma jednak czworo uszu nie dwoje. Ma dwa długie ogony zakończone czerwonymi klejnotami, takimi jak ten na jego czole. Ma także duże, żółte oczy. Na wolności spotyka się go rzadko, a nawet jeśli, to szybko umyka z pola widzenia teleportując się.
- A więc jesteś Mesprit?
Pokemon skinął głową po czym podleciał do mojej klatki piersiowej. Zaczął wskazywać jakby moje serce. Zaciekawiłem się tym
- Hej, a może chcesz do mnie dołączyć?
Mesprit spojrzał się na mnie po czym się uśmiechnął i przytaknął. Wyciągnąłem pokeball i dotknąłem go nim. Po kilku minutach pokeball przestał się ruszać a więc znaczyło to, to że złapałem Mesprit'a. Kiedy rozejrzałem się za pozostałymi ich już nie było. Niewzruszony wypóściłem mojego nowego towarzysza i zacząłem kierować się do domu
<KONIEC>

OD Anili

Dzisiaj miałam dostać swojego pierwszego pokemona.Wstałam z łóżka,umyłam się,zjadłam śniadanie i wyszłam do laboratorium profesora.Doszłam do laboratorium profesora.Weszłam do środka i zobaczyłam trzy pokemony.Sandile,Gible i Budew.Podeszłam do stołu.Profesor przywitał mnie.Zaczęłam wybierać który pokemon  będzie moim starterm.W końcu mój wybur padł na Sandile'a.Profesor wręczył mi jego pokeball , kilka innych pokeballi do łapania pokemonów i pokedex.Podziękowałam profesorowi i wyszłam z laboratorium.Wzięłam pokeball Sandile w rękę.
-Sandile powrót-Powiedziałam.W kierunku Sandile poleciał czerwony.Lecz Sandile go uniknął.Wyciągnęłam pokedex.Sandile pokemon ziemny krokodyl.Sandile ewoluuje w Krokoroka.Sandile nie lubi siedzieć w swoim pokeballu dlatego często z niego wychodzi.Schowałam pokedex.Wzięłam Sandile na rękę a ten wszedł mi na ramię.Poszłam z nim na spacer.Po chwili Sandile ze skoczył mi z ramienia zakopał się w ziemie.
Następnie wyszedł z innej strony. Zaczął się ze mną bawić.Po chwili przybiegł jakiś chłopak z Glaceonem.
-Cześć.Zawalczymy?-Zapytał.
-Nie ma sprawy-Odpowiedziałam.Ustawiliśmy się na pozycjach.Ja wybrałam Sandile ponieważ nie miałam innego pokemona.Chłopak wystawił Glaceon.
-Glaceon Zamieć!-Krzyknął chłopak.Glaceon wykonał polecenie.

-Sandile unik i tunel!-Krzyknęłam.Sandile uniknął ataku i zakopał się pod ziemie.
-Glaceon czujność on może być wszędzie!-Krzyknął chłopak.Sandile wyskoczył z ziemi i uderzył Glaceon.Glaceon była mocno osłabiona.
-Brawo teraz Trzęsienie Ziemi!-Krzyknęłam.Sandile wykonał polecenie.Glaceon był nie zdolny do walki.
Podbiegłam do Sandile'a dałam mu kilka jagód.
-Gratuluje-Powiedział chłopak.
-Dzięki.-Odpowiedziałam.Wróciłam do domu z Sandilem.Było już późno więc poszliśmy spać.

KONIEC

sobota, 11 kwietnia 2015

Od Victorii-Azelf

Wstałam podekscytowana z łóżka. Dziś chciałam się zająć treningiem Gible.  Zajrzałam do szafy. Jakieś luźne ciuchy by się przydały. Wzięłam dresy i koszulkę z krótkim rękawem.  Zeszłam na dół. Nasypałam do miseczki karmy i sama zajęłam się sobą. Gible od razu się rzucił na jedzenie. Zaśmiałam się i zajrzałam do lodówki. Wyjęłam z niej mało i szynkę. Wzięłam chromkę chleba i szybko połączając to wszystko stworzyłam kanapkę. Usiadłam na krześle i po woli zaczęłam przeczuwać posiłek. Gible skończył i dalej nie mogłam zjeść na spokojnie. Szybko pożarłam resztę kanapki  i wzięłam bluzę.  Wyszłam na dwór.  Gible siłą zmusiłam do siedzenia w pokeballu. Było trudno, ale w końcu uległ. Zadowolona z sukcesu wyszłam z domu. Idąc usłyszałam jakieś dźwięki, ale po chwili ucichły. Nie przejęłam się nimi i szłam dalej. W końcu doszłam  na polankę. Zadałam Gible polecenia, a on atakował skałę. Uśmiechnęłam się. Miło było sobie potrenować. Znowu usłyszałam takie same dźwięki. Tym razem one bardziej mnie zaintrygowały. Machnęłam w stronę mego pokemona ręką, ten gest miał oznaczać że ma za mną iść. Ciekawe jak wyglądał w oczach mojego podopiecznego. Zastanawiałam się jeszcze chwile, patrząc jak pokemon staje obok mnie. Dźwięk znowu się rozległ. Jak dla mnie była w nim smutek. Najpewniej to jakiś pokemon. Trzeba to sprawdzić. Powtórzyłam ten sam gest dłonią, a  Gible spojrzał na mnie jak na wariatkę. To musiało dziwnie wyglądać. Biegłam w stronę dźwięku, który nie opadał. Wręcz z sekundy na sekundę był głośniejszy. Doszłam na kolejną polanę. Zobaczyłam tam dorosłą kobietę i dwóch mężczyzn. Naprzeciwko nich stał nieznany mi pokemon. Przykucnęłam w krzakach i wyjęłam pokedex. Azel, legendarny pokemon.. Dalej nie słuchałam. To legendarny pokemon! W dzieciństwie miałam tą przyjemność i zobaczyłam jednego legendarnego pokemona. Pamiętam to bardzo dobrze. Otrząsnęłam się i  patrzałam co ludzie robią temu pokemonowi. Otoczyło go 10 pokemonów. Wszystkie go atakowały na znak właścicieli. W tym samym czasie. Nie mogłam jak mu  pomóc, byłam tu tylko ja. Nagle wpadłam na pomysł. Pobiegłam na inną polankę, na której było dużo pokemonów. Powiedziałam coś do Gible, a on im to przekazał. Pokemony nas wysychały i poszły za nami. Zaprowadziliśmy je na polanę, na której walczył Azelf z 10 pokemonami. Pokemony z lasu zaczęły atakować resztę, w obronie Azelf. Uśmiechnęłam się. Ludzie uciekli. Azelf był mocno wyczerpany. Podbiegłam do niego i podałam mu kilka jagód. Poczuł się lepiej. Grzebiąc w torebce, wypadł mi pusty pokeball. Azelf go dotknął. Po chwili znajdował się w nim. Otworzyłam usta z wrażenia. Nie wyszedł. Złapałam legendarnego pokemona! Wypuściłam Azelf a on zaczął z radości latać w okół mnie. Potem bawił się z Gible. Uśmiechnęłam się. Wstałam i razem z moimi pokemonami wróciłam do domu, w dobrym nastroju. Pokazałam mamie legendarnego pokemona, a ona omal z wrażenia nie dostała zawału. Miałam jeszcze brata i siostrę. Też mi zazdrościli. Ojciec mnie pochwalił. Byłam szczęśliwa. Złapałam legendarnego pokemona i wciąż nie mogłam w to uwierzyć.